Jeśli oceniać dosłownie ten komiks, to poziom głupoty jest tak wyśrubowany, że przed rozpoczęciem lektury powinniśmy być ostrzeżeni wielgachnym napisem na okładce, że czytanie grozi porażeniem mózgowym. Jest oczywiście drugie dno, które jednak nie jest wcale tak wysublimowane, jak amerykański wydawca próbuje nam wcisnąć. Morrison wielkim nazwiskiem jest, zatem można się nabrać, przy wtórze tych wszystkich peanów bijących w oczy wprost z okładki, że mamy jedyną i niepowtarzalną szansę na obcowanie z dziełem niemalże skończonym. TAK NIE JEST. Fabuła jest straszliwie wręcz banalna, mrugnięcia okiem są mało sensowne i generalnie komiks jest na takie trzy i to z minusem. Głupota jednak jest tak absurdalna, że w zasadzie dzieło jako tako się broni. Jest śmiechowo, wiele głupkowatych bon motów jest trafione, a postaci tych wszystkich strażników to wyjątkowo oryginalna menażeria, składająca się m.in. z gościa, który zamiast głowy ma wybuch, czy strażniczki kury, wciąż przypominającej nam swymi autoironicznymi żartami, że jest kurą. Rysunki są urywające dupę. Są świetne. Zagospodarowanie kadrami i rozplanowanie rysunków też. Wizualnie komiks jest wyjątkowo dobry. Tyle że to akurat moje zdanie, mam swoje gusta i komuś innemu te obrazki wcale nie muszą się tak podobać, więc to rzecz względna. Fabularnie jest taka trochę kupa. Z olbrzymim dystansem do tego bełkotu może się to podobać. Ale nie musi.

...twórczość Granta Morrisona, ja lubię. Jak ktoś nie lubi to nie polecam. Rysunki Liama Sharpa są fenomenalne, takie mięsiste. Bawiłem się przednio.

Green Lantern miewal wzloty i upadki jak kazdy komiks. Zazwyczaj jednak, to co trafialo do PL, nie bylo gorszego sortu, a byly i perelki. Ale to? Czytajac ten komiks mozna miec przedswiadczenie, ze albo tworzyl go podrzedny poczatkujacy scenarzysta albo autor nie mial juz kompletnie pomyslu na komiks a stworzyc cos musial, bo wzial juz pieniadze. Wstyd, Morrison, wstyd. Sklep Gildia z kolei na medal.