Ach Vinland Saga... Wracają wspomnienia. Jedna z tych niewielu mang na których z niecierpliwością czekałem na kolejny tomik żeby dowiedzieć się co dalej? Z chęcią przeczytam raz jeszcze i tym razem po Polsku :)

Kiedy hasło „wikingowie” pada w kontekście komiksu, czytelnicy, przynajmniej ci polscy, od razu myślą „Thorgal”. Ja osobiście do zwolenników tej serii nie należę, albumy które naprawdę mi się podobały czy też zachwyciły mogę policzyć zaledwie na palcach jednej ręki. Natomiast muszę przyznać, że „Saga Winlandzka” to manga, która zaskoczyła mnie pozytywnie, łącząca fakty historyczne i przygodowe klimaty z typowym dla Japończyków podejściem do formy opowieści graficznych.

Kupiłem zwabiony znakiem wydawnictwa HANAMI, z którego zawsze trafiały mi się perełki, i nie zawiodłem się. Gruby tom, porządnie wydany. Fabuła i postacie sprawiają, że już czekam na kolejny tom. Polecam

Wciąga od pierwszych stron, duża dbałość o szczegóły i zgodność z najnowszą wiedzą o wikingach. Powieść graficzna pierwszej klasy i szkoda, że trzeba tak długo czekać na dalsze tomy, w przeciwieństwie do marvelowskiego chłamu.

Jestem świeżo po przeczytaniu pierwszego tomu, a tak między nami to zmówiłem od razu 5 korzystając ze świetnej promocji i zachęcony dobrze prosperującą adaptacją anime, i jestem pod wrażeniem. Kreska bardzo fajna, ale nie jest ani dopracowana, ani niestaranna. Momentami, a szczególnie właśnie w tych zabawniejszych chwilach, rysunek jest nieco mniej szczegółowy, natomiast podczas dynamicznych scen walk robi wrażenie swoją starannością. Czasami widać zabawę perspektywą, która wychodzi świetnie. Kadry niesamowite, a szczególnie te największe na całe dwie strony. Znajdziemy tutaj nie tylko bardzo wciągająca fabułę (o ile ktoś lubi wikingów), ale również ciekawe postacie. Naprawdę nie żałuję kupna. Polecam!